Niejednokrotnie podświadomość mówi mi, że marnuję czas na bzdury. Świadomość też mówi mi o tym i nie muszę nawet wspominać, że bardziej to boli. Próbuję siebie tłumaczyć, wpajam na siłę mądrość o konieczności relaksu, o regeneracji układu nerwowego, a co za tym idzie, również myśli.
Owe tłumaczenie uważam za demagogię, bo odpoczynek jest konieczny, ale większość tych relaksów stanowi ucieczkę od konkretnych tematów. Czy popadam w stany frustracyjne z powodu słabości charakteru? Wcale nie!
Ubytki w straconym czasie staram się uzupełniać nadgorliwością i robotą graniczącą z pracoholizmem. Charakter falowy zaangażowania twórczego jest prawidłowością. Lepiej jest poddać się lenistwu, żeby następnie stworzyć lepszy utwór, niż pisać systematycznie średnio ciekawe utwory.
Spowiadam się ze swoich nastrojów i chęci, bo wreszcie skończyłem tekst oratorium. Songi miałem napisane już dawno temu, ale część narracyjną męczyłem przez dwa miesiące. Wcale nie dlatego, że ją rozbudowałem! Wręcz odwrotnie, sprowadziłem treść do krótkich refleksji. Jak wszystko będzie wyglądało dowiemy się niebawem.