Przyznam się, że napisałem to z nudów, tak na siłę, żeby chociaż jedną zwrotkę mieć dzisiaj na sumieniu.
Ludzie sukcesu noszeni wciąż na rękach,
Chcący, by naród na widok ich przyklękał,
Do dobrobytu chodzące drogowskazy,
Można zazdrościć, o ich fortunie marzyć.
Przy okazji zastanawiam się, kogo z otocznie mógłbym nazwać człowiekiem sukcesu? Inna sprawa, że nie jest ważne, kogo takim widzę, ale czy dany osobnik czuje się spełniony i zadowolony z osiągniętego celu albo z drogi, którą kroczy.
Jeśli dzisiaj skończę ten tekst, uznam siebie za człowieka sukcesu, sukcesiku raczej. Podkreślić muszę, że gdybym tego w ogóle nie skończył, nie odczuję porażki.