Kalendarz jest bezlitosny. Dzisiaj mijają trzy lata od śmierci mojej najstarszej siostry. Jadzia umarła tuż przed oficjalnym wybuchem pandemii. Jeszcze byliśmy na etapie domniemań, jeszcze nie było paniki, ani wymyślań i domysłów ze strony przeróżnych mądrych inaczej.
Elwira przyjechała na pogrzeb matki i już nie chciała witać się z nami czule. Widocznie w Niemczech było wtedy inne nastawienie, a może początek bojaźni o zdrowie i życie.
Funkcjonowanie rodziny z Jadzią wyglądało bardziej rozrywkowo. Miała niezłe pomysły na imprezy i różnego rodzaju imprezy. Pod koniec życia bardzo chorowała i podejrzewam, że covid i tak by ją śmiertelnie dopadł. Niech odpoczywa w pokoju.