Zaznacz stronę

Chciałem weekendowego luzu, to go miałem dzisiaj. Mogłem robić co chcę, chata wolna, bo Agnieszka pojechała na Górę Świętej Anny. Sprawa chwalebna, pewnie przeżycie nietuzinkowe, jeszcze nie wróciła, ale rozmawialiśmy telefonicznie i nie kryła zadowolenia.

Ja też nie kryję zadowolenia, faktycznie robiłem co chciałem. Nikt mnie nie zmuszał do prasowania wypranej odzieży, ale chciałem zrobić niespodziankę Agnieszce i udało się. Czterech prań także nie musiałem nastawić, a zrobiłem to, bo cóż znaczy obecnie pranie! Kwestia wrzucenia brudów do pralki, a potem staranne w miarę rozwieszenie.

Zadzwoniła Kasia, bo miała zamiar zawieźć Martę i Basię na festyn, ale coś się wydarzyło w jej pracy i zmuszona była komuś powierzyć pociechy. Zawiozłem wnuczki po Urząd Gminy i obie nie kryły zadowolenia. Marta dlatego, że pozwoliłem jej urwać się i poszumieć z koleżankami, a może z kolegami też. Natomiast Basia zaraz spotkała koleżankę z przedszkola i też nie kryła zadowolenia, bo robiła co chciała, a atrakcji dla wszystkich było sporo.

Reasumując sobotę – miałem niezły luzik. Nie kryję zadowolenia.