Planowałem to od kilku tygodni, a nawet miesięcy. Jeśli tak oznajmię, nie popełnię większego błędu myślowego. Miałem dosyć statycznego wypoczynku, który czasami przerywałem nieco dłuższą wędrówką, ale też nie oszałamiającą w wymiarze.
Wczoraj powiedziałem sobie stanowczo – nie! W efekcie działanie poszło na „tak”. Przełamałem lęki i pojechałem z Szymonem do siłowni. Przecież nie mogę sobie pozwolić na zgnuśnienie kompletne.
Nie szalałem, trening był raczej rozgrzewką, ale trochę obciążeń sobie zaserwowałem. Bałem się o stan fizyczny po przespanej nocy. Żyję i czuję się dobrze. Jasne, że nieco mnie bolą nogi, trochę strzyka w plecach, ale takie objawy mam także bez treningu na siłowni. Zdecydowałem się raz, a dzisiaj już wiem, że będzie kontynuacja. Jutro kolejny atak na moją niską formę fizyczną.