Zaznacz stronę

Pragnę zakończyć sprawę ostatniego marudzenia, zapomnieć o niezadowoleniu z istnienia. Ten poniższy twór stanowi wypełnienie założenia, że powinienem napisać coś, co stanie się antidotum na marazm. Dzisiaj napisałem dwa teksty całe, one poprawiły mi spojrzenie na to, co robię. Są takie sobie, a ten jest trzeci, ale brakuje mu pointy. Jestem pewien, że jutro o świcie napisze się sam przy pierwszej kawie.

Niby nie dzieje się żaden koszmar,

Jakby jedynie gorszy był humor,

Z tym funkcjonować normalnie można,

Lecz denerwuje jak chłód pod skórą,

Mnie prześladuje niewielki smutek,

Skąd on się bierze zupełnie nie wiem!

Na świat spojrzenie mam mgłą zasnute,

Czoło zszarzałe zmarszczone gniewnie.

Jak wirowanie muchy natrętnej,

Denerwującej głośnym bzyczeniem,

Jak piasek w bucie drażniący piętę,

Niczym niesmaczne w gościach jedzenie.

Smutek niewielki jak kawy osad

Na filiżanki dnie zasuszony,

Jak pryszcz piekący na czubku nosa,

Jak od niechcenia wierszyk sklecony.