Witajcie w domu! Szopki opuściły Muzeum w Tarnowskich Górach. Akcja poszła niebywale sprawnie, bo eksponaty już czekały na nas ładnie poukładane w kartonach. Podjechaliśmy VW sharanem Szymona, bo gdybym załatwiał wyprowadzkę moją vitarą, musiałbym jechać dwa razy. Przy niebagatelnej pomocy pań pracujących w tej przemiłej perełce kultury, załadowaliśmy szopki i mogliśmy wracać do domu.
Jak się później okazało, mogliśmy mieć z powodu postoju na Rynku niemiłą przygodę z policją i nie byłoby tłumaczenia, bo mieliby rację. Tam wjeżdżać nie wolno, znaki są po to, żeby dostosowywać się do ich znaczenia.
Dziwi mnie jedynie, dlaczego władze miasta nie spowodują, żeby dozwolony był swobodny wyładunek i załadunek eksponatów do Muzeum, które jest najlepszą w mieście, chociaż mniejszą od innych jednostką kultury. Tam stale coś się dzieje i jestem przekonany, że wydarzy się jeszcze niejedna wysokiej klasy impreza.
A szopki, cóż! Póki co stoją w kartonach w moim pokoju. Wyniosę je jutro piętro wyżej, żeby zapadły w długi sen do następnego sezonu.