Zaznacz stronę

Kończy się weekend, nie mam napadu smutku z tego powodu. Liczyłem, że będzie bardziej urozmaicony, weselszy. Sam jestem sobie winien, bo nie chciało mi się nastawić twórczo, nie zaplanowałem niczego rozsądnie rozrywkowego, a poza tym nie chciało mi się. Tak, nie chciało mi się i nie mam zamiaru używać eufemizmów, które zatuszują marazm.

Co do kolejnego tygodnia pracy wszelakiej, mam jedno marzenie, jedno nadzieję. Chciałbym, żeby był nieco mniej posępny niż ubiegłe siedem dni.