Sam siebie nie potrafię zrozumieć, a podejrzewam, że nie dotyczy to tylko mnie. Przychodzą do głowy jakieś plany, pomysły tematów, których unikało się jak ognia, a w pewnym momencie czuje się konieczność ich realizacji.
Nigdy nie lubiłem robić zwierząt do szopki. Nie wychodziły mi w formie zadowalającej. Mam sporo sztuk niedokończonych osiołków, wołów, o wielbłądach nie wspomnę, bo te zawsze sprawiały mi ambaras. Pokraczne figurki nie nadawały się do niczego. Oczywiście, po kolejnych próbach coś udało się sklecić, potem odpowiednio ustawić w kompozycji i defekty uchodziły uwadze oglądającym.
Od wczoraj zmieniłem nastawienie, czego właśnie nie jestem w stanie zrozumieć. Wziąłem tworzywo do ręki i tak powstał pierwszy tułów bydlątka. Wyszedł nieźle, więc kontynuuję działanie w wolnych chwilach.