Bycie słomianym wdowcem jest dla wielu okazją do korzystania z czego, co nazywają wolnością. Nie rozumiem, dlaczego obecność żony ma być utożsamiania z pozbawianiem swobód, ale widocznie jeszcze mało wiem o życiu.
Jednak w pewnym stopniu skorzystałem z braku żony. Usmażyłem sobie na obiad wątróbkę, którą Agnieszka niespecjalnie lubi, a ja owszem. Trzyma mnie ten ładunek energetyczny do teraz, czyli do późnego wieczoru.
Zastanawiam się, jak jutro wykorzystać wolność? Chyba kupię flaczki na obiad.