Niby coś się wykluwa, niby jest idea, ale wszystko kończy się początkiem. Tak jak z tym tekstem, którego jest tylko jedna zwrotka:
Nie słyszysz mojego spojrzenia
Padającego głucho na bruk,
W omszały mnie pomnik zamieniasz,
Nie mogę ruszyć zdrętwiałych stóp.
Nie lepiej jest z prozą. Zamierzam poczynić konkretne kroki, ale wychodzi mi niewiele:
– Cholerny dzwonek! – powiedział, zacisnął zęby i sięgnął po dziennik klasy, z którą właśnie miał mieć lekcję.
Dzwonek wibrował w uszach, mógł faktycznie wywoływać odczucia niechęci do lekcji, do szkoły, do nauki w ogólności. Niecodzienne było, że powiedział te słowa nauczyciel. Bardziej spodziewać się można tego po uczniach.
– Przeszkadza ci? – koleżanka nie kryła zdziwienia. – Głowa cię boli?
– Nie, wszystko mnie boli, kiedy muszę iść do klasy i prowadzić lekcję z takim tematem!
Wszystko w pisaniu stoi, jestem bliski rozpaczy. Przyczyna jest jedna. Bardziej mnie wciąga szycie. Przez sobotę podciągnąłem nieco robotę z figurkami do większej konstrukcji. Niestety, dnia nie wydłużę.