To już jest sierpień, wieczór chłodniejszy, ale bardzo przyjemny, dający wytchnienie po upalnym dniu. Siedzę na tarasie wpatrzony w zachód, Słonce nie razi, bo wlazło gdzieś za zabudowania gospodarcze sąsiada z naprzeciwka.
Wysoko nade mną samolot jasną smugą przecina niebo, a jeszcze wyżej zawisł cieniutki haczyk Księżyca. Mam ochotę coś napisać, ale myśli fruwają tak szybko, że nie jestem w stanie przetransponować efektu na komputer. Jest tak przyjemnie, więc nie będę torturował się zmuszaniem, ani duchowo okaleczał. Jeśli napiszę, to dobrze się stanie, a w przeciwności jeszcze lepiej. Nic mnie nie goni, nikt mnie nie batoży, mam poczucie wolności. Sierpień jest przyjemny i na zasadach mimikry powinienem do niego upodobnić nastrój.