Wrzesień już prawie spakowany, gotowy do wyprowadzki. Trudno mi go oceniać, bo przecież nie będę miesiącowi wystawiał oceny, ale sobie samemu. Co trzeba było zrobić, to zrobiłem albo z nawiązką, a najważniejsze, że mam przygotowany grunt pod działanie w październiku. Może uda mi się działać na zasadzie mniejszego utrudzenia z większym efektem.
Z tym utrudzeniem jest taka sprawa, że właśnie powinienem więcej poświęcać czasu na ruch, na spalanie. Nie z powodu nadwagi, bo tutaj akurat jakoś stabilizuje się bilans zysku i strat w tendencji spadkowej. Nie jest to efekciarskie chudnięcie, ale systematyczny powrót do wymarzonej wagi ciała.
Ruszać się powinienem, bo wysiłek fizyczny zawsze przynosi dobre pomysły. Właśnie problem jest taki, że pomysły mam, lecz nie wydaje mi się, żeby były dobre. Trzeba się zmobilizować, to główne założenie na przyszły miesiąc. Tyle mogę zaplanować na październik.