Coś bym napisał, bo w połowie maja wypada sklecić tekst. Faktem jest, że dałem sobie spokój z lekka, bo mam już tego nagromadzone ilości satysfakcjonujące. Jednak codziennie ciągnie mnie do wymyślania jakiejś liryki. Napisałem to, dwie zwrotki i dalej mi się nie chce.
Delikatne wiatru tchnienie,
Drzewostanu pląs nadobny,
Gdzieś w oddali nuty drżenie,
Dźwięk nie smutny, nie żałobny.
Ale nic tu z wesołości,
Chłód na dłoni, gęsia skórka,
Wzrokiem za miłością pościg,
Obojętne myśli w wiórkach…
Nie chce mi się i już! Mam koncepcję całości, powinienem napisać pierwszą zwrotkę, a point sama przyjdzie. Dołożę dwie strofy na koniec, ale nie dzisiaj. Niestety maj nie wpływa w tym roku korzystnie na moją wenę.