Wieczorna terapia
Jeśli cię humor gryzie zębem smutku,
Samotność trawi rozpaczy enzymem,
Zmień nastawienie, bowiem powolutku,
Wieczór nadejdzie, siądzie pod kominem.
Wieczór utuli ciemności ramieniem,
Po twarzy światłem mdłej lampki pogładzi,
Do włosów wplącze tajemnicze cienie,
Jak wyjść ze splinu zacznie cicho radzić.
Powie, by spojrzeć przez okno na przestrzeń,
Że nocna ciemność jest tylko pozorem,
Że gwiazdozbiory wiszą sobie grzecznie,
I w świecie tylko twe smutki są chore.
Wnet się przestaniesz samotnością męczyć,
Na nieba skrawku wiersz napiszesz palcem
I ucałujesz w łysą pałę Księżyc…
O własną radość nie polegniesz w walce.