Zaczepił mnie dzisiaj młody człowiek na parkingu przed Centrum Handlowym w Tarnowskich Górach. Nie potrafił z siebie wydobyć głosu, jedynie pokazywał jakąś kartkę, na którą rzuciwszy okiem, zrozumiałem, że jest to jakaś ankieta. W tabelce znajdowały się podpisy, kody pocztowe, a na końcu wpisane kwoty. Podpadło mi, że wszystkie dane wydawały się być napisane jednym charakterem.
Coś nagryzmoliłem i chciałem iść dalej, ale wtedy stał się cud! Człowiek, który przed momentem nie potrafił wydobyć z siebie głosu, nagle przemówił:
– Płacić, płacić! – prawie krzyczał.
Zignorowałem go, on zaraz rozpłynął się między ludźmi chodzącymi przed sklepami.
Potem jakaś kobieta chciała mi nachalnie wmusić kupienie garnków. Tłumaczyła, że został jej po pokazie ostatni komplet. Nie rozumiała, że mi wcale nie są potrzebne naczynia, dla niej najważniejszym argumentem była niska i ponoć okazyjna cena.
Cwaniactwo jak widać, ma się dobrze i bezkarnie. Pewnie, że mogłem zadzwonić na policję, ale obawiam się, że to ja bym się tłumaczył, a nie tamte osoby.
Dlatego też zrobiłem się cwaniakiem i nie dałem pieniędzy na mówiących i słyszących głuchoniemych oraz nie skorzystałem z niebywałej okazji zagracenia sobie kuchni bezwartościowymi garami.