Niedziela jest, a ja od rana coś dłubię, czymś się zajmuję. Jakoś niczego nie Jestem w stanie doprowadzić do końca.
Chleb dźwigasz ciężki dziurawą drogą,
Chcesz być głaskany i wzbudzać litość,
Kłaniasz się nisko fałszywym bogom,
Wiedz, żeś dla świata jest incognito.
Zwrotka czego, co leżeć będzie w poczekalni. Może i dobrze… Powinienem przemyśleć pewne koncepcje, zabrać się do prac z innej strony. Nie posiadam czarodziejskiej różdżki. Nawet gdybym ją miał, to nie wiedziałbym jak jej użyć. Podejrzewam, że również moje działanie nie miałoby końca.