Do Barda nie pojechaliśmy. Agnieszkę rozłożyła choroba, mnie też wzięło i chociaż o wiele lżej, to przecież żony nie zostawię samej. Zaczęliśmy weekend w czterech ścianach i chyba ruszać się nie będziemy w żadnym kierunku. Razem nie będziemy, bo w tych warunkach odpowiadam za zaopatrzenie i opiekę, więc muszę wychodzić z domu.
Wyszedłem dzisiaj nie po sprawunki, ale pobyć nieco na GWARKACH. Spotkani znajomi mieli różną opinię na temat święta miasta. Ja twierdzę, że straciły niepowtarzalny charakter sprzed lat.
– To nie są GWARKI, ale festyn – powiedział Tomek i z tym się zgadzam. Są bez charakteru, który tkwi w moich wspomnieniach.