Nasze zwycięstwo jest już. Nasze, czyli Agnieszki i moje. Była awaria wodociągu, taka grubsza. Pokazał się wyciek wody w piwnicy, ale nie z rury w budynku, lecz z zewnątrz. Koparka zrobiła wykop, spece przyjechali, podłączyli wodę i… poleciała z kranów wszędzie, tylko nie u nas. To znaczy na pierwszym piętrze. Górne mieszkanie wodę miało. Nieodzowna była pomoc Szymona. Na synów zawsze możemy liczyć. Prosty zabieg, niejako odwrócenie biegu wody w rurach. To jest to nasze prawdziwe zwycięstwo.
Nasze zwycięstwo w szerszym, bardzo szerokim znaczeniu jest niepewne. Piszę to w przerwie meczu Szwecja – Polska i jest niestety prowadzenie tych pierwszych. 1:0 nie czyni w tym momencie przegranej, ale sukces staje się wątpliwy.
Zwycięstwem moim będzie powrót z nocnej pracy. Wprost uwielbiam takie chwile. Zaczynać aktywność zawodową w okolicy północy jest barbarzyństwem. Cóż począć, trzeba tak pracować, żeby nie wrócić na tarczy.