Wirus panujący pandemicznie ma wpływ na wiele spraw. Nie tylko zdrowotność, nie tylko ekonomia, nie tylko układy międzyludzkie, ale…
– O! Byłeś u fryzjera – stwierdziłem przed paroma dniami w pracy na widok ładnie wystrzyżonego kolegi. Jeszcze niedawno nosił bujną czuprynę.
– Byłem, byłem nareszcie – odparł i w dalszej rozmowie nie krył zadowolenia, że skrócił włosy.
– Obcięli cię z marszu? Po prostu wszedłeś do zakładu…
– Ależ skąd! Musiałem się zapisać i czekać trzy dni.
Ta krótka rozmowa była zaczynem do mojej akcji doprowadzania uwłosienia do ładu. Zadzwoniłem wczoraj do fryzjerki i nie odebrała. Zmartwiłem się, że może pandemia doprowadziła ją do bankructwa. Nie, za jakiś czas oddzwoniła i okazało się, że też muszę czekać w kolejce. Krócej od kolegi, bo jeden dzień.
Dzisiaj przystrzygłem trawnik na głowie i jestem zadowolony. Trochę jest chłodniej w łepetynę, ale przynajmniej mogę bez odrazy na siebie patrzeć w lustrze.