W ubiegłym miesiącu, właśnie 7 listopada, także jak dzisiaj spacerowałem, a raczej wędrowałem po Parku Repeckim. Niezbyt długo, ale intensywnie, żeby się zmęczyć i spać do rana. Wtedy szurały pod nogami liście, dzisiaj padał śnieg. Drobny i wilgotny, nie powiem, że przyjemny.
Nie chcę narzekać na pogodę, jest grudzień i utyskiwanie na warunki zewnątrz domu jest głupotą. Jak liczyć na cudowną aurę, kiedy za kilkanaście dni Boże Narodzenie, Nowy Rok i miesiące prawdziwej zimy? Dla mnie ważniejsze od chłodu było to, że kolejny raz park dał mi prócz fizycznej rekreacji, kilka pomysłów na teksty. Może dzisiaj rozwinę koncepcje zapisane na dyktafonie? Jeśli nie, to pewnie jutro to zrobię, bo tematyka pasuje mi do przyszłego utworu.