Wszedłem na Rynek w Tarnowskich Górach od strony ulicy Gliwickiej. Byłem jeszcze obok wejścia do Sedlaczka, kiedy zauważyłem go przy „Gryfnym kafyju”. Kiwał do mnie ręką.
– Cześć! – krzyknął, a ja odpowiedziałem na powitanie.
– Poznałem cię! – mówił z wyraźną radością.
– Chyba tak, ja też ciebie poznałem – odparłem.
– Tylko, że ja ostatnio nikogo nie poznawałem, bo miałem kompletny zanik pamięci po wylewie.
W tym momencie zrozumiałem, dlaczego niedawno zachowywał się jak gbur. Przechodziłem obok niego, a on nawet nie zareagował na pozdrowienie.