Jasne, że śnieg w grudniu nie jest niczym nadzwyczajnym. Przynajmniej w naszej strefie klimatycznej, bo gdzieś w krajach o ciepłym, albo śródziemnomorskim klimacie można by robić z niego sensację.
Spadł śnieg w ilościach… powiedzmy sobie, że nieco obfitych i na dodatek w krótkim czasie. Śnieżyca przysłoniła i tak już ciemną porę dnia, a kolor opadu wcale nie spowodował rozświetlenia.
Nic w śnieżycy nie ma sensacyjnego, ale moje samopoczucie przed jej wystąpieniem miało specyfikę mało przyjemną. Poczułem się jakby mnie ktoś uderzył w głowę. Musiałem położyć się po obiedzie. Tak, musiałem! Nie to, że chciałem! Byłem bliski depresji, wszystko wydawało mi się czarne i beznadziejne. Teraz, po skończonej śnieżycy objawy ustąpiły. Nie czuję się beznadziejnie, ale za to jezdnie są w takim stanie. Ciekawe, czy długo będziemy czekać na pługi.