Wiem jak zakończyć poniższy tekst. Problem jest w mojej niechęci do pisania. Jakiś brak koncentracji, jakaś znudzenia tematem.
Mdłe światło spływa po chodnikach
Jak z chudej krowy mleko cienkie.
Noc nawet w szpary miasta wnika,
Chłód gryzie mury mroku zębem.
Zakatarzone autobusy,
Wchłaniają pasażerów resztę.
Zegar na dworcu cyfry ruszył,
Stał się kolejnej nocy wieszczem…
W końcu, czy ważne jest kończenie czegoś z wysiłkiem? Czy jest sens w bazgroleniu bylejakości tylko w imię wydumanej ambicji stworzenia kolejnej składanki wyrazów?