Zaznacz stronę

Mała przygoda motoryzacyjna. Zaparkowałem auto przed centrum handlowym w Radzionkowie. Miałem krótką sprawę do załatwienia, nie istotne co, bo problem leży gdzieś indziej.

Wróciłem do samochodu, nacisnąłem na kluczu guzik otwierający i… nic! Drzwi ani drgnęły. Spróbowałem jeszcze raz i kicha! Jasne, przecież mogła się wyczerpać bateria, tylko dlaczego tak wcześnie w nowym kluczu? Kolejna próba to otwieranie kluczem bezpośrednio. Też bez rezultatu.

Nacisnąłem ponownie klucz zdalny i… usłyszałem wyraźny sygnał za plecami. Jasne! To nie było moje auto, ale całkiem podobne. Odetchnąłem z ulgą.