Dzisiaj miałem kończyć izolację, ale nic z tego. Choroba trwa. Jest jednak wielki przełom, czuję to, a przede wszystkim widzę na termometrze i pulsoksymetrze. Równolegle, co przecież zrozumiałe, powraca apetyt, poprawia się nastawienie psychiczne. Nie ma co chwalić się sukcesem zdrowotnym, póki nie będzie 100% powrotu do normalności. Z drugiej strony jednak jak nie cieszyć się z tego, że jest lepiej?
Momentalnie też chce mi się pracować. Nie rzucę się zaraz do pisania, muszę poukładać priorytety. Myślę, że jutro będzie prawdziwym odbiciem od progu i długim skokiem w rehabilitację.