Zaznacz stronę

Czwartek okazał się być dniem chłodnym. Wcale nie z powodu niskiej temperatury za oknem. Trochę mrozu było, ale niewiele. Jakieś -1°C. Już na ranem (a wstałem bardzo wcześnie) poczułem, że nie jest w domu normalnie. Pod względem ciepłoty oczywiście, bo przedmioty stały na swoim miejscu, żaden duch nie poprzesuwał sprzętów. Nikt nas nie okradł, tudzież.

Kaloryfery były zimne. Nie chłodne, nie letnie, ale zimne. Nie wiedziałem, co z tym fantem zrobić, więc… pojechałem do pracy. Sam nie mieszkam, ale z rozgarniętymi ludźmi, którzy potrafią sobie poradzić.

Poradzili sobie, ale trochę to trwało. Okazało się, że wysiadła pompa. Można było spodziewać się tego. Swoje lata miała. Bardziej odpowiadałoby realiom, gdybym napisał, że miała swoje zimy, bo latem nie pracowała, lecz podczas sezonu grzewczego.

Teraz jest już po chłodzie w mieszkaniu. Jest zamontowana nowa pompa. Niech sobie chodzi, a ja posiedzę i poczekam, co znowu się zepsuje.