Kiedy wychylę głowę z kłębków nerwów,
Gdy machnę ręką, by ochłodzić żywioł,
Wpisuję zajście miedzy bajki błędu,
A niech się innym usta w złości krzywią.
Spoglądam wtedy w życiorysu lustro,
Wcale nie staram się przetrzeć patyny.
Jadąc w historię widzę znaki „ ustąp”,
Nie wiem skąd we mnie spokoju enzymy.
Na życie nie mam specjalnych pomysłów,
Bezdomne myśli ubieram w kokardki,
Szczęście i miłość wpisałem w cudzysłów,
I tak naprawdę nie mam się czym martwić.
Stać mnie na wiele, najczęściej na wyskok,
Uwaga durniów nie ziębi, nie szczypie,
Lecz kto mi wrogiem, a chce podejść bliżej,
Widzi, że w oczach wpisane mam: „zły pies!”.