Data mogłaby sugerować pechowe przypadki. Dzień jeszcze się nie skończył, więc mogłoby się coś zdarzyć, ale jak do tej pory raczej dopisywało mi szczęście. W tym momencie odpukałem w niemalowane drewno, mam zawsze na podorędziu jakiś kawałek małej deszczułki w pracowni.
Największą radość sprawiła mi wizyta w stacji diagnostycznej. Po pierwsze dlatego, że kolejny raz mój wehikuł okazał całkiem niezły technicznie. Po drugie, a właściwie przede wszystkim badanie uważam za wielce udane, bo przedwczoraj zorientowałem się jaka faktycznie jest data ważności na dowodzie rejestracyjnym.
W całym tym szczęściu jest jednak coś minorowego. Chyba znowu nie kupię nowego auta. No, bo po co, skoro moje wiekowe cacko hula nieźle.