Zaznacz stronę

Litość

Przyszła do mnie blada litość,
Z pełnią łaski nadobfitą,
I podała dłoni szczupłość…
Bardzo zrobiło się głupio!

Przyodziana w koszulinę,
Sprał się wzorek na tkaninie,
Nawet ładną miała buzię,
Lecz mnie nie umiała urzec.

Powiedziała, że chce pomóc
W pracy albo także w domu,
Bo mnie obserwując z dala
Widzi, jak się w trudzie spalam.

Nieraz czuję się jak w matni,
Lecz to byłby ruch ostatni,
Żeby litość o coś błagać,
W moim wieku nie wypada.

Takie toto było biedne,
Z drwiącym jej uśmiechem rzekłem:
– Głowy nie zawracaj mi tu,
Sama się nad sobą zlituj!

Czasem nerwy są bez granic,
Ja nie chciałem biednej zranić…
Wstyd mi trochę za złe słowa,
Mogłem nad nią się zlitować.