Ciężko szło, lecz dałem radę. Tekst jest wprawdzie łatwy, ale prostota nie oznacza trudności, które trzeba było pokonać. Jedną z nich to niechęć pisania. Tak się poukładało po tych dwóch weekendów świątecznych.
Pobudka
Ziemia kończy nocną zmianę,
Cicho budzi się poranek,
Przyjacielsko łypie do mnie
Sponad dachów pierwszy promień.
Przebudzona szara chmura,
Zbiera rozrzucone pióra,
Które w gwiazd pościeli tańczą,
Plecie z nich skłębiony warkocz.
Widnokręgu wąski prześwit
Daje znać, że świat już nie śpi,
Że uniesie Słońca balast
I dzień się narodzi zaraz.
W filiżance kawa czarna,
Resztkę nocy z powiek zgarnia,
Dzień zmartwychwstał miasta szmerem,
Co mnie czeka? Mało, wiele?
Jaki dzisiaj spotkam uśmiech,`
Czy mnie wzrok życzliwy muśnie,
Komu będę rzucał kłody,
Jaką słodycz zmienię w gorycz?