Blues na grzebieniu
Fryzurę dzisiaj mam jak trawnik,
Zdeptany, nieprzycięty kołtun,
Może ten widok jest zabawny,
Gdy głowę zdobią pęczki strąków.
Ludzie drwią sobie, niech się śmieją,
Mi to obwisa kalafiorem,
Nie muszę się gustami przejąć,
Częściowo społeczności chorej.
Koledzy moi, pałki ciemne,
Wołają do mnie – poczesz plechę!
Lecz gorzej jest u płci odmiennej –
U dziewczyn wywołuję niechęć.
Reakcję na uwagi zduszam,
A skąd wziął się fikuśny zamysł?
Gram na grzebieniu ekstra bluesa,
Dlatego jestem rozczochrany.
Mogą we włosach mrówki dreptać,
Zajęty jestem ciągłym graniem,
A nastrój bluesa to rzecz święta,
Więc nie mam czasu na czesanie.