Jak motyl
Kalendarz niejeden rozwiał się pyłem,
Nikt mi nie skradnie młodości wiecznej,
Do jutra frunę dorodnym motylem,
Tam będzie prościej, zapewne bezpieczniej.
Może wyzwolę w czyichś oczach zachwyt
Machaniem skrzydłami siejąc koloryt,
Dając świadectwo, że świat nie jest martwy,
A przejść go pieszo, to wysiłek spory.
Przyszłość jest zawsze bezpiecznym siedliskiem.
Fantazje, palny nigdy nie są błędne.
Stać nad przepaścią albo wysypiskiem,
To śmierć za życia w depresji obłędnej.
Dlatego nie chcę iść, lecz pragnę frunąć,
Jak motyl lekko podążać do przodu,
I czasem prosto w usta wiatr całując
Nie czując doznań i miłości głodu.