Jakoś zaczęło się samo, ale w dziwny sposób, bo najpierw napisałem pierwszą zwrotkę:
Sny miewam straszne, rzucam się i pocę,
A zwłaszcza jeden scenerią swą męczy –
Porozkładane na półkach owoce
W drewnianych skrzyniach, w woalach pajęczyn.
Następnie, wiedząc jak ma całość wyglądać, skleciłem jedną ze środkowych strof, która prawdopodobnie będzie przedostatnią:
Anioła błagam, bym mógł już ze snu wstać…!
Pchnąłem wierzeje, zgrzyta oczu zawias
Słońce wschodzące jak po oczach chłosta
Zbudzony leżę i się zastanawiam…
Teraz tylko coś umieścić miedzy tymi dwiema zwrotkami i dorobić pointę. Jakież to proste!