Napisałem kilka tych zwrotek, ale nie wiem jak zakończyć:
W mieścinie nędznej, miasteczku małym,
Gdzie świat się kończy wczesnym wieczorem,
Na Rynku lampy poumierały,
Oprócz tej jednej chronicznie chorej.
Stała oparta o wiatru plecy
Przy krawężniku nierzadko w błocie.
Jaką to pomoc mogła nieść pieszym,
Świecąc wieczorem jak oczy kocie?
Blada, mizerna wiązka promieni,
Już jedną nogą na tamtym świecie,
Los jej z pewnością się nie odmieni,
Gdyż jedną nogę ma ona przecież!
Wierny nietoperz nos jej wycierał,
Kiedy kichała dżdżem w czasie słotnym,
Pociechę niosły ćmy lampie nieraz
Albo całował chrabąszcz zalotny.
Zostawić do jutra? Odstawić na moment? Nie wiem…