Poranek małżeński
Wstałam z łóżka, kapcie wkładam,
W radiu ktoś coś opowiada,
Wydarzenia nieciekawe…
Idę wypić pierwszą kawę.
W czubek głowy się podrapię,
A mąż dalej w łóżku chrapie,
Jeszcze chwila, jeszcze trochę,
A rozprawię się z tym śpiochem!
Z tym leniwym wstrętnym draniem,
W końcu mówię: „wstań kochanie.”
Ja nie krzyknę na mężusia…
Misio wstał, na łóżku usiadł,
Ziewnął całą ustną jamą,
On tak zawsze ziewa rano.
Znowu mówię: „Mój ty złoty,
Weź się wreszcie do roboty,
Ja położę się znów w betach,
Spełnij to, co chce kobieta,
Niech się me marzenie stanie…
Marsz do kuchni, rób śniadanie!”