Takie coś wyskrobałem wczoraj, można powiedzieć, że pięciominutówka. Nawet tytułu jeszcze nie ma.
Jak laską niewidomego
Wyczuwam szlak po omacku,
Poddany czarcim zabiegom
Wpadam w nerwowy nastrój.
Realnych spraw nie ogarniam,
Zgubiony jak w korcu maku,
Z boku wyprzedza mnie armia
Zdenerwowanych ślimaków.
Też niosę domek na plecach
Ostrożnie, by nie stłuc okien
I jeden cel mi przyświeca,
By stać się mitycznym bogiem.
Ja – ślepy ślimak wędrowny,
Śliski od łez i od potu,
Czuję, że jestem zdolny
Stać się bożyszczem idiotów.