Zaznacz stronę

Nawet nie ma zrobionej korekty!

Inkwizytor i czarownica

Kiedyś dawno, bardzo dawniej
No, a może dawniej jeszcze
Inkwizytor żył, co sprawnie
Sądy czynił swe złowieszcze
Respekt budził samym strachem
Choć go mieli za debila
Bo po sprawie całkiem błahej
Mógł z człowieka zrobić grilla

Męczył niewinnego kmiotka
Że brak mleka po sąsiedzku
Gdy skarżyła się dewotka
Kota mógł utopić dziecku
Aż się stało tak przypadkiem,
Ktoś mu zakablował skrycie
Nie gdzieś z wioski wariatkę
Lecz prawdziwą czarownicę

Inkwizytor pełen werwy
Kazał czynić jej tortury,
A ta śmiała się bez przerwy
Chociaż darli ją ze skóry
Kat łotr z wszelkiej czci wyzuty
Kołem toczył ją do rana
Choć hiszpańskie wkręcał buty
Była jakby nie ruszana

Inkwizytor na rozprawie
Którą oglądała tłuszcza
W obłęd wpadał, oszalał prawie
Bo uszami bąki puszczał
Urok czarów parł krytycznie
Z przedziwacznym wręcz wynikiem
Inkwizytor rzekł publicznie
Że to on jest czarownikiem

Pod rozwagę weź to dziatwo
Bo tak również dziś się dzieje
Niewinnego skazać łatwo
Winny z sądów wciąż się śmieje
Choćby sędzia był okrutny
Doświadczony, bardzo stary
Wniosek jeden płynie smutny
Że przestępców chronią czary.