Słońce wiersze mi dziś obiecało,
Promieniem pisane na obłoku
I nie żadną dekadencką żałość,
Poetycką pełnię lata wokół.
Pierwszą zwrotkę nakreśliło o tym,
Że poranek jest i trzeba wstawać,
Iść zarobić chociaż parę złotych,
Lecz wpierw rymy czarowała kawa.
Z tą poezją szło słońcu wspaniale,
Kilka zwrotek było po śniadaniu,
Obłok urósł, by móc pisać dalej
Ciepłe słowa w promienistym zdaniu.
Wiersz słoneczny pochwyciły szpaki,
Przecież one lubują się w pieśniach,
Kompozycji ułożyły zapis,
I piosenkę śpiewały w czereśniach.
Popołudniem poezji był zbiorek,
Słońce aż się paliło do zwrotek,
Chmur też stado zebrało się spore,
Żeby stać się pod wieczór kłopotem.
Wiatr się zerwał, liryki był koniec,
Bowiem burza rozmyła poezję,
Słońce poszło na świat obrażone,
A ja wiersze w kałużach mam pewnie!