Święto Zmarłych. Spacerujesz alejkami cmentarnymi spotykasz znajomych i tych żywych, i tych zmarłych. Czujesz się jak triumfator maszerujący wśród zniczy. Jeszcze żyjesz, a przecież codziennie mijasz się z przeznaczeniem. Nieraz świadomy byłeś zagrożenia, a ile razy śmierć przeszła obok na odległość oddechu.
W oddali widzisz znajomego, kolegę ze szkoły. Rzuca się w oczy postawny i zawsze elegancki, a teraz nieco szpakowaty, co może być wabikiem dla wielu kobiet.
A potem dziewczyna. Młoda, bardzo młoda…
Tu kończę szkic opowiadania, nie muszę wszystkiego zapisywać, żeby zapamiętać treść i pointę.