Jest poranek, wpół do szóstej,
W głowie czuję czerni pustkę,
Oczy wgryzam w lampy ciszę,
I udaję, że coś piszę.
Piję kawie nieco później,
Przez mózg biegną myśli luźne,
W radiu straszą wydarzenia,
Piszę kilka zdań już teraz.
W brzuchu czuję głodu mątwę,
Przez co gubię główny wątek.
Jeden sposób – zjeść śniadanie!
Proszę, jest kolejne zdanie.
W filiżance kawa druga,
Przyjacielsko do mnie mruga,
W głowie od inwencji trzeszczy –
Tak poranny powstał wierszyk.