Zaznacz stronę

W takich klimatach lubię pisać i czytać też lubię… To jest sprzed 3 lat, może wezmę to do sobotniego programu.

Leśny sąd

Wiatr narwaniec, z piekła rodem bestia,
Tuż pod lasem chciał się nocą przespać,
Więc głowę ułożył na przydrożnych piaskach,
Krzyczał przez sen, świszczał, chrapał, mlaskał.

Tak się wiercił, aż się znalazł w krzakach.
Bo szarpały wnętrzami łajdaka
Zwidy jakieś, wyrzuty sumienia,
Wiatr wiadomo narozrabiał nieraz…

Wiatr krzaki z miejsca aresztowały
Za listę długą przestępstw niemałych,
Które popełniał przez dnie i noce.
Czekał go leśny uczciwy proces.

Za to że złamał dębowi ramię,
I świerki pobił gdzieś przy polanie,
Jesienią ukradł drzewne odzienie,
Za wszystko, czego nikt nawet nie wie…!

Kiedy skończyły się oskarżenia,
Przyznał się, uwag specjalnych nie miał,
A potem dmuchnął z uśmiechem błogim,
Po czym bezkarnie dał polem w nogi.

Niby gdzie chciały drzewa wiatr więzić,
Pod korzeniami? W splotach gałęzi?
I cóż zamknięcie jego jest warte,
Gdyż uwięziony wiatr nie jest wiatrem.