Zaznacz stronę

Współczesna wersja „Krzesiwa”

Wiele uroku mają w sobie stare baśnie, przenoszą one odbiorcę tekstu w świat niecodziennych zdarzeń, uczą wrażliwości i fantazji, a przez to abstrakcyjnego myślenia. Cóż, kiedy ze względu na czasy, w których były pisane stać się mogą mniej zrozumiałe dla czytelnika, zwłaszcza młodego. Mam sporo wątpliwości, czy młodzież wie, co to jest na ten przykład krzesiwo, tytułowy przedmiot baśni Hansa Christiana Andersena? Przykre byłoby, gdyby z powodu drobnych niejasności została ona z resztą jego baśni wyeliminowana na wieczność z półek bibliotecznych. Dlatego podjąłem się zmodyfikowania treści, przez co przedłuży się czytelniczy żywot twórczości duńskiego pisarza. Oto skrót mojej modyfikacji:
Żołnierz wracał samochodem do domu z misji pokojowej i zatrzymał się na jednym z przydrożnych parkingów, żeby wyprostować kości. Patrzy, a w głębi lasu stoi stara, obrzydliwa czarownica. Tak jak to jest w oryginale baśni w trakcie rozmowy namawia ona żołnierza do wejścia przez dziuplę do tajemniczych podziemi, gdzie na skrzyniach siedzą psy. We współczesnej wersji najmniejszy z olbrzymich psów siedzi na skrzyni z groszami – to są pieniądze samorządów. Średni pies waruje przy skarbcu ze złotówkami, które są własnością budżetu centralnego. Największe natomiast psisko pilnuje euro pieniędzy Unii Europejskiej. Czarownica u Andersena prosi żołnierza o przyniesienie krzesiwa, u mnie niech to będzie zapalniczka. Nasz bohater wykonuje zachciankę staruchy, zaopatruje się w spore ilości pieniędzy, a kiedy ona nie wyjawia na co jej zapalniczka, ten wyciąga pistolet i czarownicę zabija. Powiedzmy, że następne jego poczynania są zgodne z oryginałem. Przepija i przehula łatwo zdobyty majątek, a kiedy zziębnięty nie ma nawet czym zapalić ogarka w zimnej izdebce, przypomina sobie o zapalniczce. Kiedy czyni z niej użytek okazuje się, że jest to magiczny przedmiot do przywoływania psów pilnujących skrzyń z pieniędzmi. Posłuszne zwierzaki są w stanie wykonać każdy rozkaz żołnierza.
Idąc dalej tropem myśli Andersena, żołnierz powinien zakochać się. Może współcześnie niechby to nie była księżniczka, ale córka Przewodniczącego Wysokiej Komisji. Powielamy historyjkę z dziurawym woreczkiem z kaszą przyszytym do piżamy uprowadzanej na noc dziewczyny. Pies, który wypełnia rozkazy żołnierza nieświadomy podstępu ułatwia aresztowanie żołnierza. W tym miejscu fantazja Andersena musi ponieść klęskę w konfrontacji z teraźniejszymi standardami. Żołnierz zostaje nie tylko obwiniony za podstępne uprowadzenie dziewczyny, nie tylko za defraudację pieniędzy samorządowych, państwowych i unijnych, ale usłyszy najgorsze oskarżenie – morderstwo.
– O co tyle krzyku, przecież to była czarownica – powie jego podejrzany.
– Mylisz się dzielny żołnierzyku – rzuci ripostę prokurator – to nie to była czarownica, ale wysłanniczka Komisji Europejskiej, która miała uzdrawiać będące w kryzysie finanse Europy.
Żołnierz musi swoje odsiedzieć, nie pomoże krzesiwo przywołujące psów. Finansowi stróże Europy nie pracują dla biednych żołnierzyków i innych obywateli. Unia to może i jest bajka, ale dla wybranych.