Męczyłem się z tym tekstem, oj męczyłem! Zmieniałem nastawienia do treści i do nastroju.
Gorycz istnienia
Przyrastam do słów bez znaczenia,
Usta stykają się z absurdem
I żadnej już pewności nie mam,
Że może coś z rozsądku urwę.
Żaden konkretny matematyk
Nie zwiedzie mnie istotą nauk,
Gdy liczby mają same wady,
Poddały się zdegradowaniu.
Trwoga w układzie się panoszy,
Które królestwem dotąd było
Porządku wartym niezłych groszy,
Tak czystych jak kupiona miłość.
Sporo mam na języku śliny,
Głupota wraz z nią spływa lekka,
Ktoś z mego bytu zrobił kpiny,
Żyję jak smutna marionetka.
Może dlatego postawiłem taki tytuł.