Zmuszenie się jest najlepszym sposobem dojścia do celu. Nie ma to oczywiście niczego wspólnego z przeistaczaniu się w muchę! Takie „zmuszenie” gwarantować może jedynie śmierć na lepie albo od uderzenia papuciem.
Powróciłem do zapomnianej nieco metody narzucenia sobie rygoru, co dało konkretny efekt. Skończyłem tekst, który czekał kilka dni. Nie wiem na co? Na cud, czy natchnienie, które także bliskie jest niewytłumaczalnemu efektowi?
Do kompletu zmuszania dołożyłem kolejny „list” do oratorium. To mnie bardziej cieszy, bo ostateczna koncepcja utowru zaczyna się finalizować.