Rzadko kopiuję, a właściwie zdarzyło mi się to kilka razy, że przenosiłem tekst z jednego bloga na drugi. Dzisiaj to robię, bo spotkanie w kamienieckiej Szkole Podstawowej miało przemiły przebieg, co opisałem na blogu GWARKA (https://gwarek.com.pl/gwarek/blog/w-kamiecu) i nie widzę sensu, żeby tworzyć osobny tekst na ten temat.
Spotkanie z uczniami VI klasy Szkoły Podstawowej w Kamieńcu przebiegło w atmosferze, która mi odpowiada. Pisząc o atmosferze nie mam oczywiście na myśli zawartości poszczególnych składników powietrza i jego uwarunkowań fizycznych. Chociaż…!
Ciepło było, bo pytania rzucano czasami gorączkowo. Rozumiem, spotkanie z taką „ciekawą osobą” może stresować. Tylko dlaczego niby ja mam być „ciekawy”, skoro nie ja pytania stawiałem?
Poruszane były kwestie dotyczące różnych moich działalności, wyjaśniałem, przedstawiałem wszystko na ile mnie było stać w szczerości i na ile pozwalały względy pewnej prywatności. Poruszaliśmy się naprawdę w wielu obszarach, nawet dotarłem do produkcji parówek. Tym najbardziej zainteresowałem młodego człowieka, który siedział naprzeciwko mnie. Nie krył, a reszta potwierdziła, że jest amatorem wszelakich mięsiw. Na pierwszy rzut oka dało się to zauważyć, bo przy jego wzroście i objętości mógłbym mu służyć jako breloczek.
Na koniec spotkania pełnego humoru i zdrowej dyskusji, pani polonistka powiedział, że teraz uczniowie mogą mnie poprosić o autografy na różnorakiej mojej twórczości. Przyniosłem nieco tekstów z naszymi oratoriami, wzbudziły spore zainteresowanie. Starałem się śpieszyć z autografami, ale oni mieli szybszy refleks i ze stołu błyskawicznie zniknęły ciastka. Śmiechu było co niemiara, a ja obiecałem, że wspomnę o tym na blogu. Dlatego to czynię.
Ciastek raczej nie jadam, bardziej mi odpowiada dieta wspomnianego wyżej Wyrwidęba. Z tym jedzeniem staram się też nie przesadzać, bo potem mam wyrzuty sumienia i zakwasy w mięśniach. Jutro zakwasy także mieć będę, ale z powodu długiego wystąpienia, a także kaskad śmiechu.