Już byłem bliski zwątpienia, czy którykolwiek z pomysłów, z zapisów na telefonicznym dyktafonie, z podręcznych notatek zostanie zrealizowany. Nie będę się upierał, że były (że są, bo przecież trwają w jakiejś formie zapamiętania) idealne i niepowtarzalne. Nie robię z siebie geniusza! Jednak nie były beznadziejne i niemożliwe do realizacji i sensownego zakończenia.
Teraz mogę pochwalić się, że jest jeden, na razie jeden zakończony. Może niezbyt w lubianej przeze mnie formie, ale jest. Nie opublikuję go, bo nie należy do utworów, którymi chciałbym się podzielić z internetem.