Mam zgromadzone sporo materiału do ostatecznego napisania „Listów…” Dzisiaj coś jakby ruszyło, ale nie z kopyta jak koń do zwycięskiej gonitwy. Bardziej to przypomina „Lokomotywę”, tyle tylko, że ze mnie pot nie spływa, ani tłusta oliwa. Nie ma co biadolić, temat jest nietuzinkowo trudny, lepiej rozważnie postawić kilka słów, niż pisać tak, żeby potem wstydzić się na scenie.
Prócz poważnej tematyki ciągnę takie bzdury, które wpadają do głowy:
Spaceruję z głową w chmurach
Wmalowany w miasta mural.
Wichrem myśli zakręcony,
Niesie mnie szaleńczy pomysł.