Zaznacz stronę

Trudno, będzie stary fragment „ROLADY”

Rozdział 36

Matura

Majowy poranek podarował światu słońce, którego promienie wycelowane prosto w twarze przechodniów i kierowców zmuszało do mrużenia oczu, a nawet kompletnie oślepiało. Żona poety bardzo się śpieszyła i wychodząc na ulicę z mrocznego korytarza wpadła prosto na Policmajstra wracającego ze swym psem z porannego spaceru. Dodatkowo zwierzak wplątał jej się między nogi skutkiem czego mało nie upadła, dobrze, że sąsiad w porę ją podtrzymał.
– O Boże, Przepraszam – rzuciła z wymuszonym uśmiechem do Wołacza. – Bardzo się śpieszę!
– Co pani dzisiaj tak wyjątkowo ubrana? – zapytał Policmajster.
Należała do kobiet z klasą, wiedziała, co zrobić, żeby bez większych zabiegów wyglądać ładnie. Jednak tego dnia ubrana była wyjątkowo, bez zbytniego przepychu, ale niecodziennie.
– Nie wie pan? Kasztany kwitną, może się pan domyślić, dlaczego musiałam się tak ubrać.
– Będę strzelał, ma pani alergię na kasztanowe pyłki i leci pani do lekarza.
– Idę na maturę!
– To pani jeszcze nie zdawała? – Policmajster zrobił taką minę, że nie wiedziała, czy robi żarty, czy faktycznie jest nieświadomy. Odpowiedziała mu rezolutnie:
– Wiem, że młodo wyglądam, ale zapewniam pana, że maturę zadałam na tyle dawno, że jeszcze zdążyłam studia skończyć i w życiu awansować trochę wyżej niż do stopnia sierżanta. Choć stwierdzić muszę, że zdecydowanie mniej intratnie, cóż taki jest los nauczycielki – mówiła to z wielką złośliwością, bo pomijając, że sąsiada nie lubiła, to jeszcze zawracał jej głowę. Była spóźniona, a szła na maturę, bo zasiadała w komisji egzaminacyjnej. Tego dnia maturzyści zdawali język obcy.
Siedząc już w samochodzie przypominała sobie własne przygody maturalne. Jako jeden z przedmiotów dodatkowych zdawała język angielski. Niewielu było wtenczas chętnych, a profesorki przyłożyły się do przygotowania uczniów, więc wszystko przebiegło sprawnie. Kiedy ona przygotowywała się do odpowiedzi, a komisja maglowała kolegę, doszło do małego nieporozumienia. Zdający kompletnie pomylił w odpowiedzi mowę zależną, co wywołało śmiech na ustach anglistek. Uczestniczący w komisji wizytator, który ni w ząb nie znał tego języka, zaraz zainteresował się zamieszaniem.
– Pomylił coś? Źle odpowiada? – spytał groźnie.
– Ale skądże! Żartuje trochę – odparła jedna z nauczycielek.
– Kolego – wizytator spojrzał spod krzaczastych brwi. – Nie czujesz się za pewny siebie?!
Koleżanka Poety ze studiów od najmłodszych marzyła, żeby pojechać do Francji, wyemigrowała spora część jej rodziny. Uczyła się intensywnie francuskiego, zdawała ten język na maturze, potem szlifowała na uniwersytecie. Dodatkowo brała prywatne lekcje konwersacji u pewnej starej, przedwojennej nauczycielki.
Kiedy marzenia dziewczyny się spełniły i stanęła na paryskim bruku, okazało się w pierwszych dniach pobytu, że wszyscy interlokutorzy zagadkowo się uśmiechają. Zaintrygowana spytał w końcu, w czym rzecz, czy przypadkiem nie popełnia jakichś błędów. Okazało się, że operuje bardzo poprawnie francuskim, ale z epoki napoleońskiej.
Egzamin maturalny to nie przelewki, ale jeśli się uczyło w miarę systematycznie, jeśli uczeń chodził regularnie do szkoły, to coś w łepetynie pozostało. Problem jest wtedy, gdy maturzysta bimbał sobie cały czas, a potem przypomniawszy sobie o egzaminie zmuszony był do ratowania sytuacji przy pomocy ściąg. Nawet nieraz ci najbardziej obryci próbują ułatwić sobie żywot i kombinują jak się da. Syn Kaniów, który kształcił się za rolnika, nie można powiedzieć, żeby mało zdolny, zawsze sobie radę dawał, ale na maturę z polskiego przygotował odpowiednie, poręczne „materiały naukowe”. Nie wystarczy jednak tylko je posiadać, ale w odpowiednim momencie wyjąć i skorzystać bez wpadki. Jemu się niestety nie udało, sięgał gdzieś za pasek i przyuważyła go niezwykle zjadliwa profesorka.
– Wyjmuj te ściągi, Kania? – krzyknęła przez całą salę.
– Nie mam ściąg!
– To po co tam sięgasz?
– Bo mnie swędzi!
– Do matury trzeba się przygotować! Nie tylko nauczyć, ale i umyć, a jak trzeba to odwszawić też. Chociaż jeśli o ciebie chodzi to może nawet lepiej, że masz te niewielkie zwierzątka, bo są przynajmniej jakimś objawem inteligencji na twoim organizmie.
Kania przełknął tę zniewagę, w końcu lepiej z siebie dać zrobić głupiego, niż nim być. Przy maturze nie wolno także udawać zbyt mądrego, bo to nie wychodzi na dobre zdającemu. Kiedy Poeta zdawał maturę jeden kolega chciał się pokazać od najlepszej strony i odpowiadając z matematyki zaczął od propozycji udowodnienia pewnego twierdzenia według metody nauczanej na uniwersytecie.
– Cieszę się, że znasz inne metody, przydadzą ci się, kiedy będziesz studiował, teraz jednak pochwal się, czy potrafisz to zrobić tak, jak na lekcjach – zaoponowała jedna z matematyczek w komisji.
To stwierdzenie tak wyprowadziło chłopaka z równowagi, że znając dobrze materiał, wszystko pokręcił i dostał stopień niżej, niż się spodziewał.
Nie wolno pod żadnym pozorem bagatelizować sobie matury, bo to godzi bezpośrednio w komisję. Karlus zdawał egzamin z matematyki i szczęśliwym trafem wylosował wymarzony zestaw pytań. Spowodowało to niekontrolowany wybuch euforii:
– Takie proste pytania! I to ma być matura! – zaśmiał się wprost w twarze poważnej komisji.
– Nic nie gadaj, tylko się przygotuj. Zaraz sprawdzimy czy matura jest taka prosta – powiedział przewodniczący komisji. Potem tak go przemaglowali, że się mało nie popłakał. Maturę zdał, ale głupia odzywka zdecydowanie wpłynęła na ocenę. Egzaminujący kręcili głowami ze zdziwienia, że tak można sknocić najprostsze pojęcia. Przewodniczący skwitował całą odpowiedź tak:
– Musisz przyznać, że chociaż pytania były proste, to odpowiedzi okazały się być zdecydowanie trudniejsze!
Dorastając w cieple szkoły średniej, młody człowiek nie tylko nabywa wiedzę, rozwija się intelektualnie, ale powinien dojrzeć w ogólności do dorosłego życia. Kiedy po maturze w szkole Karlusa odbyło się ogłoszenie wyników, jeden z kolegów bezpośrednio przed uroczystością spędził kilka dobrych chwil w restauracji i należy stwierdzić, że nie próżnował konsumując piwo w sporych ilościach. Skutkiem tego w szkole zachowywał się bardzo niecodziennie głośno, a uspokajany przez kolegów, w końcu zasnął w kąciku i coś bełkotał pod nosem. Całe zdarzenie wpadło w oka wychowawcy.
– On jest bardzo zmęczony, dlatego śpi – koledzy usprawiedliwiali chłopaka. – Bardzo intensywnie utrwala wiedzę do egzaminu wstępnego.
– Tak, tak! Już ja dobrze wiem, co on utrwalał! – rzekł profesor. – Do picia też trzeba dojrzeć, chociaż z tego matury się nie zdaje!
Policmajster też zdawał maturę, wieczorowo. Chodził do klasy, którą nazywali w szkole mundurową, bo przeważali w niej milicjanci. Na tle niebieskich marynarek także rzucały się w oczy dwie zakonnice. Wszyscy jednakowo ze strachem podchodzili do matury. Siostry zwierzyły się nawet, jak to się wspólnie modlą w intencji dobrych wyników.
– I okazało się, że modlitwy nie były daremne! Zdały siostrzyczki celująco, a nam się powidło gorzej – mówili milicjanci po ogłoszeniu wyników. – Mogliśmy się też modlić!
– Przede wszystkim trzeba się było uczyć – odparła jedna z sióstr. – A modlitwa mogła i wam pomóc, tylko czy wy wiecie, do jakiego boga należy się modlić?