Miesięczną normę twórczą zrobiłem dzisiaj nad ranem. Narzuciłem sobie w tym roku pewne minimum i jak do tej pory rzetelnie wywiązuję się. Twórczość może nie lubi nacisków, poganiania i fizycznych efektów, ale twórca okropnie nie lubi braku postępu w tworzeniu.
Moja szkoła literacka zakłada pisanie wielu utworów, z których można wybrać najlepsze. Sentymentalne spoglądanie do ogrodu Muz niczego nie zmieni w progresie twórczym.
Dlatego cieszę się, że mam minimum z głowy. Pozostałe kilka dni poświęcę na kolejne prace. Od przybytku głowa nie boli, komputer nie zawiesza się.